LISTOPAD

Oficjalnie rozpoczęliśmy odliczanie do Świąt Bożego Narodzenia (!!!) oraz wyjazdu do domu,już za osiemnaście dni.
Zapraszam Was na podsumowanie listopada,miesiąca długiego,szarego,ciemnego,wietrznego i deszczowego, choć jego początek był wyjątkowo ciepły oraz rodzinny. W pierwszy weekend wybraliśmy się do Polski na  60-te urodziny taty mojego L.


Zaliczyliśmy krótką pauze w stolicy,a następnie pendolino pojechaliśmy do Wrocławia.


Pobyt w domu był wyjątkowo krótki(bo trwał niecałe trzy dni),ale bardzo intensywny.
W ciągu tych paru chwil zdążyłam zrobić więcej niż przez resztę miesiąca tutaj.
Wiadomo....WROCLOVE
W niedzielę wybrałam się do kina na głośny film
,,Obce niebo,,.
Bardzo chciałam zobaczyć tą produkcję,gdyż przedstawiona w niej sytuacja jakoś tak pośrednio jest mi znana.Tyle się o tym tutaj słyszy.Jest to kameralne kino. Świat w nim przedstawiony idealnie odwzorowuje Skandynawię....Cały film jest zimny,wbrew pozorom cichy oraz pozbawiony emocji.
Zmęczeni ludzie w szarej rzeczywistości bogatego kraju z pięknymi krajobrazami.
Polska rodzina,która pojechała do raju,a znalazła się w piekle.




BODY WORLDS

WOW......co to była za wystawa.
Każdy,absolutnie każdy mając możliwość jej zobaczenia,powinien to zrobić.
Absolutnie unikalna i wyjątkowa ekspozycja na temat budowy ludzkiego ciała.
Powiedzenie,że jesteś tym co jesz i tym jak żyjesz....nabiera nowego,innego znaczenia.
W wystawie zostały wykorzystane prawdziwe ciała ludzi,którzy po śmierci zgodzili się oddać nauce.





Popołudniowe grzeszki z moją mamą....



KABARET MORALNEGO NIEPOKOJU

Na kabaret zabrała mnie mama mojego L. do pięknego Capitolu.
Co to był za wieczór.....pełen dobrego humoru :).
Kabarety na żywo ogląda się zupełnie inaczej niż w telewizji.
Tytuł przedstawienia to:
,,Jerzyk dzisiaj nie pije.,,



Po powrocie do Norwegii,oddaliśmy się znów naszym codziennym obowiązkom....równo dzieląc je między domem,a pracą.
W naszym domu pojawiło się nowe jacuzzi.....które będzie stało na zewnątrz.










Było też dobre ciasteczko,które w porywach łakomstwa jakoś tak się upiekło.


Tak spędzaliśmy weekendy....leniwie na kanapie.


W czasie długich,leniwych i chłodnych
 wieczorów  towarzyszyła nam napalona koza.


A żegnając listopad,zorganizowaliśmy w domu dość sporą imprezę.
Ostatnio imprezy zeszły na dalszy plan,dlatego ta była wyjątkowo głośna i udana.




I to wszystko.
Przed nami ostatni miesiąc i podsumowanie roku....
do napisania! :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

JAZZOWE NUTKI

SPA

BAŁAGAN