Kolejny nadchodzący tydzień zapowiadał się bardzo interesująco. Tylko jeden dzień pracy i bardzo długi weekend. Jakiś czas temu postanowiłam spełnić jedno z wielu marzeń mojego L. i zabrać go na mecz NBA.Jak wszyscy wiemy,tego typu imprezy odbywają się za wielką wodą....a skoro tam to trzeba mieć czas na wielkie przygotowania....choćby w załatwieniu wizy. Na moje szczęście,raz do roku gwiazdy NBA przyjeżdżają do Londynu. A to miejsce jest już w zasięgu naszych samolotów. :) Wystarczy spakować najpotrzebniejsze rzeczy,parę koszulek,parę skarpet....i w drogę. Dla innych dziś właśnie rozpoczyna się kolejny dzień pracy,a dla nas jest to pierwszy dzień wyprawy po marzenia mojego L. Sama podróż trochę mnie stresuje ze względu na szalejące sztormy i huragany na morzu. Od kilku dni w okolicy wszystkie małe porty są pozamykane,a samoloty wstrzymane. Nasze lotnisko mieści się w Haugesund...a to znaczy,że musimy najpierw tam dopłynąć i dojechać żeby móc polecieć. - G...
Ciągły bieg i pęd nie pozwala nam zatrzymać się ani na chwilę. Mnóstwo codziennych spraw i obowiązków sprawiają,że jesteśmy po prostu nieszczęśliwi i zmęczeni. Lista rzeczy do zrobienia ciągle długa, a Ty potrzebujesz na chwilę zatrzymać się w miejscu. Zamykasz oczy i przenosisz się w zupełnie inny,magnetyczny świat. Świat kawy. Myślisz o jej aromatycznym zapachu ze świeżo mielonych ziaren, smaku,który daje tak wiele luksusu. Dla mnie jeszcze musi być mleko....duży łyk kawy i ta pianka, która zostaje pod nosem. Oblizuję się językiem, gdy mój L. patrzy i się ze mnie śmieje. Wzruszam ramionami: No co?! W ciszy, bo po co się odzywać, powtarzam jeszcze raz swoją czynność. Mój L. tego nie rozumie, bo nie lubi kawy. Mnie kawy nauczyła pić moja mama. Jest to dla nas moment,który zatrzymuje chwile. Forma celebrowania czasu, kiedy siadamy razem, rozmawiamy,zwalniamy tempo i po prostu się odprężamy. Jeden i drugi łyk...i w mgnieniu oka zawsze pojawia się mój tato....z ciasteczkiem, bo to ...
Oficjalnie rozpoczęliśmy odliczanie do Świąt Bożego Narodzenia (!!!) oraz wyjazdu do domu,już za osiemnaście dni. Zapraszam Was na podsumowanie listopada,miesiąca długiego,szarego,ciemnego,wietrznego i deszczowego, choć jego początek był wyjątkowo ciepły oraz rodzinny. W pierwszy weekend wybraliśmy się do Polski na 60-te urodziny taty mojego L. Zaliczyliśmy krótką pauze w stolicy,a następnie pendolino pojechaliśmy do Wrocławia. Pobyt w domu był wyjątkowo krótki(bo trwał niecałe trzy dni),ale bardzo intensywny. W ciągu tych paru chwil zdążyłam zrobić więcej niż przez resztę miesiąca tutaj. Wiadomo....WROCLOVE W niedzielę wybrałam się do kina na głośny film ,,Obce niebo,,. Bardzo chciałam zobaczyć tą produkcję,gdyż przedstawiona w niej sytuacja jakoś tak pośrednio jest mi znana.Tyle się o tym tutaj słyszy.Jest to kameralne kino. Świat w nim przedstawiony idealnie odwzorowuje Skandynawię....Cały film jest zimny,wbrew pozorom cichy oraz pozbawiony emocji. Zm...
Komentarze
Prześlij komentarz