(OPERACJA) KOZA
Zajmuje centralny punkt w salonie i nie sposób nie zwrócić na nią uwagi. Gdy zakupiliśmy nasz dom, ona już tu stała...na swoim miejscu, niewzruszona i gotowa by ogrzać chałupę nowym właścicielom.
Na początku kręciliśmy nosami, mijaliśmy ją z daleka...ja marzyłam o kominku dwustronnym a mój M. o czymś zupełnie innym.
Gdy nastały zimowe, ciemne dni...a w domu trwał remont....koza musiała pójść w ruch!
Nie zawiodła....ogień wesoło strzelał i tańczył za małą szybą, a temperatura na termometrze rosła.
Wszystkie ścinki i drewniane odpady lądowały w kozie.
My byliśmy zadowoleni,a chałupa nagrzana. A ona stała...mała,niepozorna, niewzruszona.
Był taki moment,że służyła mi również za kuchenkę. Gdy w domu wióry latały i chłopaki remont na całego prowadzili, ja na tej małej kozie gotowałam obiady. Były zupy, sosy, kotlety mielone i schabowe :) Dużo frajdy, radości i śmiechu,a wspomnień jeszcze więcej.
Dziś nie wyobrażam sobie wymieniać tej kozy na żaden inny nowoczesny bubel. Latem zdobią ją kwiaty, a zimą ogrzewa cały dom. Mój pies uwielbia wylegiwać się pod nią niczym kot.
Z powodu remontu i częstego z niej korzystania,nasza koza stała się brzydka,szara,brudna i zardzewiała.
Postanowiliśmy tchnąć w nią drugie życie i trochę ją dopieścić.
Ja, mój M. oraz Pan S. rozpoczęliśmy w weekend ,,operacje,, koza.
zdjęcia przed......
kierownik zamieszania....
Koza została wyniesiona na ogród, gdzie przystąpiliśmy do działania...
Mój M na samym początku porządnie ją wyczyścił z brudu, a następnie odtłuścił.
Następnym krokiem było już malowanie specjalnym ( do tych celów) sprayem.
I proszę bardzo. Stara, ale jak nowa, cudowna koza gotowa na nowy sezon. Tak niewiele pracy,a jaka zmiana!
Do napisania!!!!!!
Komentarze
Prześlij komentarz