MANDARYNKA

Siedzę na łóżku z miną małej Ani. Między nogami mam miskę słodkich klementynek.Wzrok bezosobowo wbijam w ścianę,a w mojej głowie wciąż odbija się jedno zdanie.
Wszyscy ostatnio mi o tym mówią tylko, czy ja dam radę?
Wszędobylska ciemność jest jak dumna Pani w ogromnym kapeluszu, o tej porze roku. Drzewa straszą, cały czas pada,a wiatr ciągle wieje w twarz. Mój pokój oświetla jedynie mała, nocna lampka. Pies śpi zwinięty w kłębek jak zwykle koło mnie. Byle blisko i przy nodze...mój kochany futrzak.
W palcach obracam klementynkę. Raz po raz zaczynam ją obierać. Jest chłodna i mokra, ale już czuję jej fantastyczny zapach. Niedługo święta- myślę sobie. Odkąd mieszkam daleko, ten przedświąteczny czas jest magiczny,a oczekiwanie wyjątkowe.
Kawałek słodkiego owoca wkładam do buzi i przygryzam wargę.
Zauważyłam,że ostatnio lubię głuchą ciszę,kiedy spokojnie mogę porozmawiać ze swoimi myślami. Robię to zawsze , kiedy zostaję w domu sama ze sobą. Delektuję się ciszą i jej głuchym dźwiękiem. ,, Dźwięk ciszy,,- tak chyba nie można powiedzieć- myśląc o tym, widzę jak za to określenie beszta mnie Pan S.
W każdym razie wolę ciszę, bo dźwięk ogłupiającej telewizji mnie wkurza.
Gryzę kolejny kawałek,a sok z cytrusa zalewa mi bluzkę. Klejącymi rękoma ,z plamą na bluzce, jem dalej. Pies zaczyna chrapać. Czasem we śnie potrafi przebierać łapami, zupełnie tak jakby biegała gdzieś po łące albo sklepie pełnym łakoci. Jej nosek tak śmiesznie się rusza i podryguje.
Ciekawe co jej się śni? Teraz jej spokój jest moim spokojem.
W ręce trzymam jeszcze pół obranej mandarynki. Uwielbiam je, zwłaszcza w tym jesiennym okresie.Są słodkie i soczyste. Jem następny kawałek.
Mój wzrok zatrzymuje się na  fotografii. Mężczyzna,którego kocham.
Tyle lat już się znamy. On też mi mówi: ,,Powinnaś to zrobić.,, Nawet wczoraj była taka sytuacja.
Jechaliśmy autem i mój L. mówi:
- Ja Ci mogę pomóc. Nawet tytuł wymyśliłem: EMI- GRACJA.- mówi dumnie.
-Mam pisać o tym, czy na emigracji zachowujemy się z gracją?- pytam trochę rozśmieszona-
Wiesz kochanie....mi się wydaje,że emigranci zachowują się bardziej kartonowo niż z gracją.-
Uśmiecham się na myśl o tym wspomnieniu.
Zjadłam całą klementynkę. Oblizuję palce, rozglądam się dookoła i wydymam usta. Robię bardzo niezadowoloną minę.W głowie ciągle mi dudni: ,, Zrób to. Powinnaś to zrobić,,
Ale jak mam to zrobić? Jak?
Szukam i szukam, i nie mogę znaleźć. Zaglądam pod łóżko i pod poduszkę,ale nie widzę.
Nie ma jej tam....
Gdzie jesteś cholerna weno?
Marszczę brwi i sięgam po kolejną mandarynkę.


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

JAZZOWE NUTKI

ROZMOWY Z BRZUCHEM 9

AMERICAN DREAM